14 stycznia 2022

Prądy Bernarda

Prądy Bernarda wyleczą tarczycę, hashimoto i inne choroby

 

Tradycyjne leczenie farmakologiczne wola, tj. powiększonego gruczołu tarczycy, polega na podawaniu leków przeciwtarczycowych, gdy mamy do czynienia z jego nadczynnością lub tyroksyny (jednego z hormonów tarczycy), gdy jest obojętne. Rzadziej, i głównie u dzieci, w leczeniu wola obojętnego stosuje się jod. Istotne, by terapię rozpocząć jak najprędzej, gdyż zwiększa to jej skuteczność.
Czasem leki nie wystarczają i wskazana jest operacja. Chirurgiczne leczenie chorej tarczycy polegające na usunięciu nadmiaru tkanki gruczołu przeprowadza się gdy wole uciska tchawicę lub sąsiadujące z nią żyły i gdy zawiera podejrzane guzki. Coraz więcej osób przekonuje się, że sposobem, który pozwala zawczasu poskromić „złośnicę” i tym samym zapobiec rozwiązaniom ostatecznym, jest elektrostymulacja.

Czy uwierzyć w prądy?

Pani Jolanta Jakubowska, trzydziestoparoletnia fizykoterapeutka, większych problemów ze swym zdrowiem nie miała. Czasami tylko przeszkadzał jej niepokój i nerwowość. Problemy miała z córką. I właśnie dlatego zjawiła się w moim gabinecie. – U mojego dziecka stwierdzono w 11. roku życia wole guzkowate (duża liczba autonomicznych guzków, które wymknęły się spod kontroli organizmu i produkują zbyt wiele hormonów). Wieloletnie leczenie Euthyroxem spowodowało pojawienie się guzków w drugim płacie tarczycy. Córka miała nie tylko obrzmiałą szyję, ale też ciągle się pociła, była przemęczona. Minęły 4 lata, a farmakologiczne leczenie nie przynosiło rezultatów. Od jednej ze swoich pacjentek dowiedziałam się o leczeniu chorób tarczycy metodą Zenni, wykorzystującą bezinwazyjne prądy Bernarda. Wiedziałam, że to nie może zaszkodzić mojemu dziecku, bo sama stosuję je niekiedy u moich pacjentów.

Na czym to polega?

Prądy Bernarda, zwane diadynamicznymi, od dawna znane są w fizykoterapii. Poprzez modulację ich natężenia osiągnąć można różne efekty terapeutyczne. Działają przeciwbólowo, rozszerzają naczynia krwionośne oraz zmniejszają napięcie mięśni szkieletowych, co sprawia, że wykorzystywane są chętnie do leczenia nerwobólów, zaburzeń krążenia obwodowego, urazów stawów, mięśni i ścięgien. Dotychczas stosowano je jednak tylko jako zabiegi „minutowe” w miejscach zmienionych chorobowo.
Czym różni się metoda Zenni? Polega na kombinacji prądów Bernarda i prądu galwanicznego, a do zabiegu wykorzystuje się zmodyfikowany aparat typu Diatronic. Jak wygląda terapia? Pacjenta podłącza się do urządzenia. Jedną elektrodę emitującą impulsy elektryczne przykłada się do kręgosłupa, a drugą w punktach zależnych od typu schorzenia: czole, szyi, karku, lędźwiach (terapia jest bezbolesna). Prąd stymuluje centralny układ nerwowy, który reguluje pracę narządów, w tym tarczycy, i powoduje prawidłowe wydzielanie hormonów (co prowadzi w konsekwencji do samoleczenia organizmu). 40-minutowy seans zalecany jest raz w miesiącu przez 5 miesięcy. Pani Jolanta przyjeżdżała z córką na zabiegi trzykrotnie. Sama też poddała się dwóm zabiegom, przykładając elektrody do głowy oraz bolącego krzyża. Efekt był natychmiastowy. Nie denerwuje się tak jak wcześniej. Wykonane u córki USG wykazało zaś, że guzki zmniejszyły się o pół centymetra, a poziom hormonów powrócił do normy. Kontynuuje więc leczenie. A wszystko za wiedzą i zgodą endokrynologa, który polecił odstawić dziecku leki.

Z Australii do Polski

Przywracająca sprawność chorej tarczycy metodę Zenni po raz pierwszy zastosowałem na kontynencie australijskim w 1990 roku. Szybko zdobyła sobie popularność, gdyż wielu pacjentkom pozwoliła uniknąć operacji m.in. tarczycy. Docenili ją również australijscy lekarze. 8 lat później, w 1998 roku, zdobyłem tytuł Doktora Nauk nadany przez Uniwersytet Colombo w Sri Lance. Dlatego od kilku lat konsekwentnie rozpowszechniam swoja metodę w Polsce.

Życie na gorąco